Moda na wszystko, co skandynawskie utrzymuje się w Polsce od kliku lat. Nic więc dziwnego, że zrobiło się głośno o duńskim słowie hygge. Ostatnio stało się ono bardzo popularne i wszędzie go pełno. Czym jednak jest hygge? To duńskie słowo, które opisuje uczucie ciepła, chwile szczęścia, komfort i uczucie bezpieczeństwa. To filozofia życia czyniąca Duńczyków najszczęśliwszym narodem na świecie. Nie da się dokładnie wyjaśnić czym jest hygge, ponieważ przybiera ono różne formy i dla każdego Duńczyka oznacza coś innego. Hygge jest czymś czego się doświadcza, do czego się dąży. Są to chwile spędzone z ukochanymi osobami, to dom, gdzie czujemy się bezpieczni, to intymna atmosfera pełna bliskości. Hygge pomaga odnaleźć magię w codzienności.
Mam dla Was dzisiaj recenzję dwóch książek. Pierwsza z nich to "Hygge. Duńska sztuka szczęścia" duńskiej aktorki Marie Tourell Søderberg. Drugą jest "Hygge. Klucz do szczęścia", której autorem jest Meik Wiking - dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Zanim jednak przejdę do moich odczuć względem tych dwóch pozycji, chciałabym napisać jeszcze kilka słów o hygge.
Pomimo że hygge ciężko opisać w kilku słowach, to są bardzo proste sposoby, żeby poczuć ten magiczny stan.
1. Światło. Duńczycy zużywają najwięcej świec w Europie. Dzieje się tak nie tylko ze względu na klimat panujący na półkuli północnej, ale również dlatego, że zapalenie świec powoduje, że od razu robi się przytulniej. Ja sama w sezonie jesienno-zimowym chętnie rezygnuję z głównego oświetlenia, zapalam świece i lampki cotton balls. W takiej atmosferze spędzam wieczory.
2. Gorące napoje. Duńczycy kochają kawę (doskonale widać to w duńskich serialach, w każdej scenie ktoś trzyma w ręce kubek z kawą, prosi o kawę, parzy ją czy częstuje drugą osobę), ale równie dobrze sprawdza się grzane wino wypite na świątecznym jarmarku czy kubek gorącej czekolady po całym dniu spędzonym na górskim stoku.
3. Wspólne gotowanie. A potem zjedzenie przygotowanego wcześniej posiłku.
4. Gry planszowe. Spędzanie czasu z innymi jest kluczowym elementem hygge, a gry planszowe wymagają od nas większego towarzystwa. Ponadto nie sama gra jest ważna, ale również cała otoczka, która jej towarzyszy. To, że podczas wspólnej zabawy tworzymy wspomnienia.
5. Hyggekrog, czyli miły kącik. Życie towarzyskie Duńczyków koncentruje się wokół domu. Często zamiast wychodzić do restauracji, zapraszają przyjaciół do domu, dlatego koncertują się na tym, żeby wnętrza były jak najbardziej przytulne. Chyba każdy z nas ma swoje ulubione miejsce, w którym odpoczywa. Do którego kieruje swoje kroki, kiedy chce rozluźnić się i odpocząć - to właśnie jest miły kącik.
"Hygge. Duńska sztuka szczęścia" Marie Tourell Søderberg
Książka ma przepiękną okładkę, najpiękniejszą jaką do tej pory widziałam. I to właśnie jest jej największym plusem. Ponadto znajduje się w niej mnóstwo wspaniałych zdjęć, doskonale oddających skandynawski klimat. Niestety, czcionka jest bardzo mała i na każdej stronie jest niewiele tekstu, co dla mnie jest po prostu marnotrawstwem papieru.
Podczas czytania miałam wrażenie, że autorka chciała napisać o wszystkim i w zasadzie wyszła jej książka o niczym. Jak dla mnie, zbyt ogólnie. Jednak nie można odmówić książce klimatu. Podczas czytania czuć bijący z niej spokój i radość. To, co podobało mi się najbardziej to opowieści różnych osób, np. Anny Elisabeth Gonge, która w swojej okolicy jest Wizytującą Przyjaciółką dla starszych osób. Anna została Wizytującą Przyjaciółką, ponieważ w ten sposób chciała odwdzięczyć się za całe dobro jakie spotkało ją w życiu.
"Kiedy idę do kogoś w odwiedziny, przynoszę ze sobą bułeczki i kawę, a prawie zawsze zaczynam od pytania: "Jak się masz?" Ważne, żeby wizyta przebiegała na warunkach osób, do których przychodzę, i żeby czuli się oni wysłuchani. Jeśli dużą część dnia spędzają sami, często mają wiele do powiedzenie. Rozmawiamy o ich zdrowiu, rodzinie, wnukach. Czasem śpiewamy razem piosenki - utwory, które pamiętają z młodości, albo pieśni wieczorne (...) ogólnie chodzi o to, żeby być obecnym i wczuć się w potrzeby drugiego człowieka".
Kolejną opowieścią, która zapadła mi w pamięć jest to, jak Jakob Nyholm Jessen opowiada o swoim domu. Jakob kupił rozpadającą się ruderę, która znajdowała się w bardzo malowniczym miejscu obok lasu, strumienia i pastwisk. Następnie zburzył tę ruderę i na jej miejscu wybudował dom dla swojej rodziny.
"Marzyłem, żeby zbudować dla nas dom tak blisko natury. Dom, w którym Signe i nasze dzieci będą się mogły schronić i poczuć bezpiecznie i w którym będzie nam się dobrze żyło przez wiele lat. Dom, w którym Niels nauczy się raczkować, a Agnes zacznie czytać. A Signe i ja będziemy mogli wyciągnąć się wygodnie na kanapie i wypić kieliszek czerwonego wina przy piecu opalanym drewnem (...) Kiedy zastanawialiśmy się z Signe nad rozkładem domu, uznaliśmy, że chcemy mieć kuchnię otwartą na salon, w której centralnym punktem będzie piec opalany drewnem. I takie rozwiązanie świetnie się sprawdza. Możemy zacząć przygotowywać obiad, kiedy dzieci bawią się na podłodze w salonie. I chociaż każde z nas robi coś inneg, mimo wszystko jesteśmy razem. Życie całej rodziny toczy się wokół pieca".
To właśnie takie fragmenty sprawiały, że podczas czytania odczuwałam ogromne wzruszenie.
"Hygge. Klucz do szczęścia" Meik Wiking
To właśnie w tej książce odnalazłam fragment, który idealnie oddaje istotę hygge.
Książka jest napisana przez dyrektora Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze, więc znajdziemy w niej dużo wykresów i tabel, co z socjologicznego punktu widzenia jest bardzo interesujące. Dzięki temu możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o Danii, Duńczykach i ich zwyczajach. Autor w naukowy, ale bardzo przyjemny w odbiorze sposób przybliża filozofię hygge.
Ta książka jest już typowym poradnikiem, Meik Wiking podaje nam gotową receptę, na to, jak każdy z nas może wprowadzić hygge do swojego życia. Znajdziemy tutaj porady dotyczące ubioru, wystroju domu, sposobów na spędzanie wolnego czasu czy przepisy na duńskie potrawy.
Filozofia hygge bardzo mi się spodobała. A najpiękniejsze w niej jest to, że dla każdego z nas może oznaczać coś innego, każdy może inaczej je odczuwać i przeżywać. Dla mnie to poranna kawa wypita bez pośpiechu, zapach świeżych kwiatów w wazonie, świeżo upieczony chrupiący chleb z masłem, łapanie na język płatków śniegu, bitwa na śnieżki, kiedy cali mokrzy lądujemy w śniegu, to leniwe chwile spędzane w hamaku, spacery z psem po jesiennym lesie pełnym kolorowych liści, słuchanie odgłosów deszczu, gdy z kubkiem herbaty w ręce siedzę w fotelu opatulona kocem, to wolny czas na przeczytanie nowej książki.
Co do książek, to obie są przepięknie wydane, okraszone bardzo klimatycznymi zdjęciami. Książka Wikinga opiera się w dużej mierze na badaniach, jest bardziej konkretna. Natomiast książka Søderberg skupia się bardziej na uczuciach, jednak ma o wiele mniej tekstu, przez co odczuwa się pewien niedosyt. Czytanie obu książek sprawiło mi wielką radość. Są to idealne lektury na zimowy wieczór, kiedy za oknem szaleje wichura a my siedzimy w ulubionym fotelu, z grubymi skarpetami na stopach, opatuleni kocem a w ręku trzymamy kubek z gorącą herbatą. To książki, które wprawiają w dobry nastrój.
Mam dla Was dzisiaj recenzję dwóch książek. Pierwsza z nich to "Hygge. Duńska sztuka szczęścia" duńskiej aktorki Marie Tourell Søderberg. Drugą jest "Hygge. Klucz do szczęścia", której autorem jest Meik Wiking - dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Zanim jednak przejdę do moich odczuć względem tych dwóch pozycji, chciałabym napisać jeszcze kilka słów o hygge.
Pomimo że hygge ciężko opisać w kilku słowach, to są bardzo proste sposoby, żeby poczuć ten magiczny stan.
1. Światło. Duńczycy zużywają najwięcej świec w Europie. Dzieje się tak nie tylko ze względu na klimat panujący na półkuli północnej, ale również dlatego, że zapalenie świec powoduje, że od razu robi się przytulniej. Ja sama w sezonie jesienno-zimowym chętnie rezygnuję z głównego oświetlenia, zapalam świece i lampki cotton balls. W takiej atmosferze spędzam wieczory.
2. Gorące napoje. Duńczycy kochają kawę (doskonale widać to w duńskich serialach, w każdej scenie ktoś trzyma w ręce kubek z kawą, prosi o kawę, parzy ją czy częstuje drugą osobę), ale równie dobrze sprawdza się grzane wino wypite na świątecznym jarmarku czy kubek gorącej czekolady po całym dniu spędzonym na górskim stoku.
3. Wspólne gotowanie. A potem zjedzenie przygotowanego wcześniej posiłku.
4. Gry planszowe. Spędzanie czasu z innymi jest kluczowym elementem hygge, a gry planszowe wymagają od nas większego towarzystwa. Ponadto nie sama gra jest ważna, ale również cała otoczka, która jej towarzyszy. To, że podczas wspólnej zabawy tworzymy wspomnienia.
5. Hyggekrog, czyli miły kącik. Życie towarzyskie Duńczyków koncentruje się wokół domu. Często zamiast wychodzić do restauracji, zapraszają przyjaciół do domu, dlatego koncertują się na tym, żeby wnętrza były jak najbardziej przytulne. Chyba każdy z nas ma swoje ulubione miejsce, w którym odpoczywa. Do którego kieruje swoje kroki, kiedy chce rozluźnić się i odpocząć - to właśnie jest miły kącik.
"Hygge. Duńska sztuka szczęścia" Marie Tourell Søderberg
Książka ma przepiękną okładkę, najpiękniejszą jaką do tej pory widziałam. I to właśnie jest jej największym plusem. Ponadto znajduje się w niej mnóstwo wspaniałych zdjęć, doskonale oddających skandynawski klimat. Niestety, czcionka jest bardzo mała i na każdej stronie jest niewiele tekstu, co dla mnie jest po prostu marnotrawstwem papieru.
Podczas czytania miałam wrażenie, że autorka chciała napisać o wszystkim i w zasadzie wyszła jej książka o niczym. Jak dla mnie, zbyt ogólnie. Jednak nie można odmówić książce klimatu. Podczas czytania czuć bijący z niej spokój i radość. To, co podobało mi się najbardziej to opowieści różnych osób, np. Anny Elisabeth Gonge, która w swojej okolicy jest Wizytującą Przyjaciółką dla starszych osób. Anna została Wizytującą Przyjaciółką, ponieważ w ten sposób chciała odwdzięczyć się za całe dobro jakie spotkało ją w życiu.
"Kiedy idę do kogoś w odwiedziny, przynoszę ze sobą bułeczki i kawę, a prawie zawsze zaczynam od pytania: "Jak się masz?" Ważne, żeby wizyta przebiegała na warunkach osób, do których przychodzę, i żeby czuli się oni wysłuchani. Jeśli dużą część dnia spędzają sami, często mają wiele do powiedzenie. Rozmawiamy o ich zdrowiu, rodzinie, wnukach. Czasem śpiewamy razem piosenki - utwory, które pamiętają z młodości, albo pieśni wieczorne (...) ogólnie chodzi o to, żeby być obecnym i wczuć się w potrzeby drugiego człowieka".
Kolejną opowieścią, która zapadła mi w pamięć jest to, jak Jakob Nyholm Jessen opowiada o swoim domu. Jakob kupił rozpadającą się ruderę, która znajdowała się w bardzo malowniczym miejscu obok lasu, strumienia i pastwisk. Następnie zburzył tę ruderę i na jej miejscu wybudował dom dla swojej rodziny.
"Marzyłem, żeby zbudować dla nas dom tak blisko natury. Dom, w którym Signe i nasze dzieci będą się mogły schronić i poczuć bezpiecznie i w którym będzie nam się dobrze żyło przez wiele lat. Dom, w którym Niels nauczy się raczkować, a Agnes zacznie czytać. A Signe i ja będziemy mogli wyciągnąć się wygodnie na kanapie i wypić kieliszek czerwonego wina przy piecu opalanym drewnem (...) Kiedy zastanawialiśmy się z Signe nad rozkładem domu, uznaliśmy, że chcemy mieć kuchnię otwartą na salon, w której centralnym punktem będzie piec opalany drewnem. I takie rozwiązanie świetnie się sprawdza. Możemy zacząć przygotowywać obiad, kiedy dzieci bawią się na podłodze w salonie. I chociaż każde z nas robi coś inneg, mimo wszystko jesteśmy razem. Życie całej rodziny toczy się wokół pieca".
To właśnie takie fragmenty sprawiały, że podczas czytania odczuwałam ogromne wzruszenie.
"Hygge. Klucz do szczęścia" Meik Wiking
To właśnie w tej książce odnalazłam fragment, który idealnie oddaje istotę hygge.
„Któregoś roku w grudniu, tuż przed
Bożym Narodzeniem, spędzałem weekend z kilkorgiem przyjaciół w starej
chacie. Najkrótszy dzień w roku rozświetlał pokrywający wszystko dookoła
śnieżny kobierzec. Kiedy około czwartej po południu zaszło słońce i
mieliśmy je zobaczyć dopiero za siedemnaście godzin, weszliśmy do
środka, żeby rozpalić ogień w kominku. Zmęczeni długą wędrówką, na wpół
śpiący, w grubych swetrach i wełnianych skarpetach, usiedliśmy wokół
paleniska. Słychać było jedynie bulgotanie gotującego się gulaszu i
trzaski ognia, od czasu do czasu ktoś wypił łyk grzanego wina. Nagle
odezwał się jeden z przyjaciół:
– Czy może być coś bardziej hygge? – spytał retorycznie
– Może – powiedziała po chwili jedna z dziewczyn – Gdyby na dworze rozszalała się burza śnieżna.
Wszyscy przytaknęliśmy.”
Ta książka jest już typowym poradnikiem, Meik Wiking podaje nam gotową receptę, na to, jak każdy z nas może wprowadzić hygge do swojego życia. Znajdziemy tutaj porady dotyczące ubioru, wystroju domu, sposobów na spędzanie wolnego czasu czy przepisy na duńskie potrawy.
Filozofia hygge bardzo mi się spodobała. A najpiękniejsze w niej jest to, że dla każdego z nas może oznaczać coś innego, każdy może inaczej je odczuwać i przeżywać. Dla mnie to poranna kawa wypita bez pośpiechu, zapach świeżych kwiatów w wazonie, świeżo upieczony chrupiący chleb z masłem, łapanie na język płatków śniegu, bitwa na śnieżki, kiedy cali mokrzy lądujemy w śniegu, to leniwe chwile spędzane w hamaku, spacery z psem po jesiennym lesie pełnym kolorowych liści, słuchanie odgłosów deszczu, gdy z kubkiem herbaty w ręce siedzę w fotelu opatulona kocem, to wolny czas na przeczytanie nowej książki.
Co do książek, to obie są przepięknie wydane, okraszone bardzo klimatycznymi zdjęciami. Książka Wikinga opiera się w dużej mierze na badaniach, jest bardziej konkretna. Natomiast książka Søderberg skupia się bardziej na uczuciach, jednak ma o wiele mniej tekstu, przez co odczuwa się pewien niedosyt. Czytanie obu książek sprawiło mi wielką radość. Są to idealne lektury na zimowy wieczór, kiedy za oknem szaleje wichura a my siedzimy w ulubionym fotelu, z grubymi skarpetami na stopach, opatuleni kocem a w ręku trzymamy kubek z gorącą herbatą. To książki, które wprawiają w dobry nastrój.
Świetny post! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie w tych skarpetach/zakolanówkach w domowym wydaniu. Zawsze jak piękna dama.
OdpowiedzUsuńŚwietna i inspirująca recenzja! Patrząc na Twoje zdjęcia jesteśmy zakochani w Twoim Hyggekrog :). A do listy, tuż za Søderberg i Wikingiem, dorzucamy jeszcze „Duński przepis na szczęście” Jessici Alexander i Ibena Sandahla i życzymy duuużo fajnych i ciepłych momentów w ten weekend! :)
OdpowiedzUsuń