Grypa i przeziębienie wyzwalają we mnie najgorsze cechy. Nagle zmieniam się w Smerfa Marudę, którego ulubionym zdaniem jest: nie cierpię... (wpisać jakiekolwiek słowo). Płaczliwo-jęczącym tonem narzekam na absolutnie wszystko. Że nie mogę leżeć, bo bolą mnie mięśnie, że cieknie mi z nosa, że herbata wystygła. Robią się ze mnie ciepłe kluchy, które nie pójdą do kuchni zaparzyć nową herbatę, bo przecież jestem taka chora, taka biedna i taka nieszczęśliwa. A skoro ja jestem nieszczęśliwa, to cały świat (czyt. wszyscy domownicy) muszą się o tym dowiedzieć. Co najmniej kilka razy dziennie. Na szczęście stan ten trwa średnio dwa razy w roku po kilka dni. W innym przypadku mogłabym skończyć jak Kakofoniks (wiecie, w grę wchodzi wiązanie i kneblowanie). Bo czy ktokolwiek lubił Smerfa Marudę?
Czy już wspominałam, że uwielbiam Twoje stylizacje? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńNo proszę, Nagoya dała radę jako bluzka i pasuje jak ulał. Co ja mogę napisać? Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńW sumie wyszło tak przez przypadek, ale bardzo przypadło mi do gustu to połączenie ;)
UsuńSpódnica - rewelacyjna w moim stylu
OdpowiedzUsuńJesień idzie, więc można pomarudzić :)
OdpowiedzUsuńPiękną masz spódnicę :)
Można, ale tylko troszkę. Za dużo marudzenia dla nikogo nie jest dobre ;)
Usuńja!
OdpowiedzUsuńja lubiłam Smerfa Marudę! od zawsze!
i lubię do dziś!
przyszłam tu z Modnej Polki, pochwalić - bo lubię chwalić.
prostota, klasa i smak - cenię to od zawsze i cenić będę dalej!
pozdrawiam!
Dziękuję za tak miłe słowa :)
UsuńSpódnica!!! Cały zestaw piękny!
OdpowiedzUsuńBardzo kobieco.
OdpowiedzUsuńJesteś tak piękna i seksowna,że nie można sie na Ciebie napatrzeć.
OdpowiedzUsuń