Niedzielny poranek. Ze snu wybudził mnie odgłos deszczu miarowo stukającego o szyby.
Poranny chłód próbuje wedrzeć się pod kołdrę szukając najmniejszej szczeliny. A gdy ją znajdzie, staje się bezwzględny. Szukając utraconego ciepła, opatulam się szczelniej kołdrą i przytulam się do drugiego ciała. Pragnę znów zanurzyć się w objęcia Morfeusza, ale pies wyczuwając moje poruszenie, zaczyna domagać się spaceru. Zazwyczaj w niedzielne poranki wygoniłabym męża, ale tym razem śpi tak mocno, że nie udaje mi się go dobudzić. Wstaję. Nie otwierając oczu, szukam kaloszy, narzucam na siebie płaszcz i wychodzimy. Na dworze uderza w nas ściana lodowatego deszczu. Pies stwierdza, że jednak pogoda mu się nie podoba i skracamy spacer do minimum. Wracamy przemoknięci, trzęsąc się z zimna. Z ulgą wślizguję się do łóżka. Mąż czując zimno mojego ciała wzdryga się, ale tylko ciaśniej obejmuje mnie ramionami. Powoli zasypiam. Za drugim razem budzi mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Czas zacząć dzień.
koszula: H&M, marynarka i spodnie: Zara, buty: Bronx, torebka: Zofia Chylak
Piękna marynarka i torebka, ładnie się tutaj łączą :)
OdpowiedzUsuńMasz zadatki na pisarkę. Nie nudzisz a intrygujesz. Strój ok, oprócz butów.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższym komentarzem - marynarka torebka są wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńCałuję, Jo
http://joscloset.blogspot.com/
Fantastyczne botki ;)
OdpowiedzUsuńfantastyczne buty <3
OdpowiedzUsuńŚwietny zestaw, klasa!
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądasz! :)
OdpowiedzUsuńA deszczowy poranek możesz potraktować jako koszmarny sen :P
Pozdrawiam!